Minęło ponad dwadzieścia lat od jednego z najbardziej ohydnych i niestety znanych dzieciobójstw, które dotknęło małą wioskę w Val D'Aosta, o której większość nie wiedziała aż do tej daty. To było 30 stycznia 2002 roku, kiedy kobieta o godzinie 8:28 zadzwoniła pod numer 118, błagając o pomoc dla swojego trzyletniego syna Samuele, który „wymiotuje krwią”. Ta kobieta nazywa się Annamaria Franzoni, a jej syn zostanie uznany za zmarłego o 9:55 tego samego dnia. Sekcja zwłok wykazała co najmniej siedemnaście uderzeń tępym narzędziem jako przyczynę śmierci, na głowie dziecka znaleziono ślady miedzi, co sugerowało chochlę, ale narzędzie zbrodni nigdy nie zostanie znalezione.

Przeanalizujmy razem fakty. Tego ranka Franzoni odprowadza swojego drugiego syna, Davide, na przystanek autobusowy, jest 8:15, wraca do domu o 8:24, gdzie zostawiła małego Samuele, zastaje go zakrwawionego, dzwoni pod numer 118, a jednocześnie rodzina lekarz, dr Satragni, który przybywa pierwszy i twierdzi, że dziecko mogło być ofiarą tętniaka, owija je, myje i zabiera na dziedziniec, improwizując nosze ratunkowe, ale czyniąc to, na zawsze narazi na szwank miejsce zbrodni.

Czterdzieści dni później pani Annamaria zostanie wpisana do rejestru podejrzanych o zabójstwo syna, a 14 marca aresztowana za dobrowolne zabójstwo zaostrzone więzami rodzinnymi, po czym 30 marca zostanie zwolniona z więzienia przez sąd z braku dowodów. To, co dzieje się dalej, staje się wiedzą publiczną, ponieważ za obopólną zgodą męża i jego rodziny pochodzenia prawnik zmieni się, wybierając medialną Taorminę, która przeniesie proces do telewizyjnej sprawy.

Dom Lorenzi w Montroz, wiosce Cogne (fot. ANSA)

Między ekskluzywnymi wywiadami, zwrotami akcji, takimi jak słynny odcisk palca przypisywany domniemanemu mordercy, który później okazuje się należeć do jednego z techników obrony, łzy i ledwie wypowiedziane uśmiechy, ciąże zapowiedziane wprost, jakby nic oby się udało, ta masowa ekspozycja medialna kobiety zamieni się w bumerang, który wkrótce stanie się bronią w rękach prokuratury. Jak pytanie na końcu pierwszego wywiadu w Italia 1, kiedy po każdym zdaniu, które szlochała na wspomnienie zmarłego syna, przy wyłączonej lampie kamery zwracała się do dziennikarza z już wyschniętą twarzą, pytając: „Czy za dużo płakałam? ».

Nie można zapomnieć, bo po kilku sekundach wyraz jej oczu i twarzy całkowicie się zmienił, jakby to były dwie różne osoby.Epilog procesu nastąpi 21 maja 2008 r., kiedy Kasacja podtrzyma wyrok apelacyjny i skazuje Franzoni na szesnaście lat za zabójstwo syna. W rzeczywistości odsiedzi sześć lat w więzieniu, korzystając w tym czasie ze specjalnych zezwoleń na przebywanie z rodziną i pracę na zewnątrz. Od września 2018 r. Annamaria Franzoni jest wolną kobietą, dzięki ułaskawieniu i dniom przedterminowego zwolnienia 16 lat więzienia zostało skrócone do mniej niż 11.

Ale po latach o tej sprawie wciąż się mówi, bo poza dowodami piżama kobiety zakrwawiona, podobnie jak te same chodaki, które ma na sobie, brak obcego w domu, fakt stwierdzony brakiem śladów stóp, obecny podział na niewinnych i winnych, pozostał taki. Ponieważ każdy element przedstawiony przez oskarżenie został obalony przez obronę, jeśli pierwszy twierdził, że piżama była noszona przez mordercę, a zatem przez matkę, drugi argumentował, że zamiast tego leżały na kołdrze łóżka, w którym dziecko zostało uderzone a więc pokryty krwią, a także pozycja mordercy, klęczącego na krawędzi łóżka dla oskarżenia, stojącego za obroną, aby potwierdzić brak śladów krwi na części kołdry.Według prokuratury wnioski, do których dochodzą, są przeciwne: „Annamaria Franzoni zabiła syna przed wyjściem z domu. Miała na sobie spodnie od piżamy i grała klęcząc na łóżku. Taka pozycja uchroniła część kołdry przed zabrudzeniem krwią Samuela”. Na obronę: Annamaria Franzoni nie zabiła swojego syna, który został śmiertelnie postrzelony przez osobę, która włamała się do domu rodziny Lorenzi, gdy jego matka wyszła z domu, aby odprowadzić drugiego syna na przystanek autobusu szkolnego.

Pozostały jednak pytania, na które nigdy nie będzie odpowiedzi, bo jedynym pewnym faktem w tej sytuacji jest to, że mimo wyroku skazującego, lat spędzonych w więzieniu, tylko morderca zna prawdę i mały Samuele, który by skończyły dziś 22 lata, a które zamiast tego zawsze będą miały trzy lata. Zawsze się zastanawiałem, jak matka zabija własne dziecko, zdejmuje piżamę, ubiera się, żeby towarzyszyć drugiemu na przystanku, nie poddając się, wraca do domu i inscenizuje znaną nam wszystkim pantomimę? Jak to możliwe, że David, drugi syn, który w tym momencie musiał być obecny w domu w czasie zbrodni, niczego nie zauważył? Czy nie słyszałeś rozdzierających serce krzyków twojego brata, który również próbował się bronić? Nie zapominajmy o siedmioletnim chłopcu, który dzięki temu słyszy i rozumie, co się wokół niego dzieje.Dlaczego, mając możliwość poddania się opinii psychiatrycznej, powiedzmy korzystnej, jak również popieranej przez adwokata Taorminę, wolałeś zgodzić się na proces, ryzykując więzienie, ale zawsze deklarując swoją niewinność? Jak to możliwe, że kobieta, gdy jej umierający syn jeszcze oddycha, prosi męża, by „pomógł jej mieć kolejne dziecko”, które ujrzy światło dzienne dokładnie rok po zabiciu Samuele?

Małżonkowie Lorenzi (fot. ANSA)

A potem przeszywająca wątpliwość, którą noszę w sobie od dwudziestu lat, podobnie jak mężczyzna, ojciec małej Samuele, który zanim został mężem kobiety oskarżonej o zabójstwo z własnej krwi, jest mężczyzną która kazała odebrać sobie trzyletniego syna, postrzelonego siedemnaście razy w głowę, żeby z nią został? Jak ten mężczyzna decyduje się na kolejne dziecko z tą kobietą, żeby znowu została matką, skoro podejrzewał, że to ona jest zabójcą? I zaraz potem zastanawiam się, jak go nie miał? Kobieta, która przez lata pokazała tysiące twarzy, ukryła się za chronioną przez patriarchalną rodzinę, „mała dziewczynka”, zapominając, kto tak naprawdę był jedyną potwierdzoną ofiarą całej tej sytuacji: dzieckiem, które nazwał Samuelem, który był synem tylko przez trzy lata swego krótkiego życia, siostrzeńcem i bratem i który już nigdy nie będzie nikim, bo został zabity.Siedemnaście długich razy.

Co jeśli zabójca wciąż jest na wolności?

Kategoria: